czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 12

Te święta były najlepiej spędzonym czasem w moim życiu.Nigdy nie czułam takiego rodzinnego ciepła,bezpieczeństwa i komfortu.Czułam się zupełnie akceptowana przez każdego członka tej cudownej rodziny i było mi z tym tak dobrze,że zupełnie zapomniałam o szarej rzeczywistości.
-Zadowolona?-zagadnął Andrzej,kiedy byliśmy już w drodze powrotnej.Oderwałam wzrok od szyby i pokiwałam jedynie głową posyłając mu mój szeroki uśmiech.
-Dziękuję.-mruknęłam po chwili,a on położył swoją olbrzymią dłoń na moim kolanie i zaczął je masować.Niestety nie było mi dane poczuć jego dotyk,bo nadal nie odzyskałam czucia w nodze. Odgoniłam jednak złe myśli i obiecałam sobie,że nie będę psuć swojego dobrego nastroju.
Postanowiłam,że jak tylko wrócimy do Bełchatowa spotkam się albo chociaż zadzwonię do Bartka.Martwiłam się o niego.Chciałam też w końcu normalnie zacząć funkcjonować,nie ograniczać Andrzeja,zacząć znowu chodzić na mecze,spotykać się z naszymi wspólnymi znajomymi,których unikałam od miesięcy. Doszło do mnie,że popełniłam parę błędów i chciałam je naprawić.
-Zaprosisz Karola i Olę na kolacje? Albo wyskoczymy gdzieś z nimi jutro?Hmmm?-zapytałam,kiedy staliśmy przed drzwiami naszego bełchatowskiego mieszkania,a Wronka szukał kluczy.
-Ty tak serio?
-Nie,udaję....-odparłam z ironią wywracając oczami,a on zachichotał pod nosem.Kiedy wreszcie znaleźliśmy się w środku udzielił mi odpowiedzi.
-Bardzo chętnie.Cieszę się,że to zaproponowałaś.-przygarnął mnie do siebie i objął w tali całując. Upuściłam trzymane w dłoniach kule i przylgnęłam do jego torsu.
-Bardzo chętnie wylądowałabym teraz z tobą w sypialni albo w łazience biorąc wspólną kąpiel,ale chciałam jeszcze coś załatwić.-oznajmiłam odrywając się od jego wilgotnych warg i podążając w stronę kanapy.Uśmiechnęłam się szeroko słysząc jego jęk zawodu.Kiedy już usiadłam wygodnie,zadzwoniłam do Bartka.
-Halo?-głos uwiązł mi w gardle,kiedy usłyszałam jego głos.
-Halo?Jest tam kto?-odparł nieco poirytowany,a ja otrząsnęłam się i wreszcie się odezwałam.
-Cześć to ja Karolina.Przepraszam,jeśli przeszkadzam....-zabrzmiałam dużo bardziej histerycznie niż bym chciała,ale nie mogłam opanować drżącego głosu.Miałam ochotę dać sobie po twarzy za to,że nie potrafiłam okiełznać swoich emocji i tego strachu,który zawsze odczuwałam,kiedy tylko słyszałam jego głos.
-Cześć.Miło cię słyszeć.
-Chciałam zapytać jak minęły święta i jak się czujesz?
-Trzeźwo-odparł śmiejąc się pod nosem.-I dosyć spokojnie.Pojechałem do rodziny razem z Dominiką.Czuję się lepiej,trochę męczył mnie kac i ciągnęło mnie do wódki,ale dałem radę.
Znowu poczułam to dziwne ukłucie w sercu,kiedy wspomniał o pani Perfekcyjna Blondyna.
-Ta Dominika to twoja....
-Kuzynka.Zaczęła pracę jakiś czas temu w Bełchatowie.Mama zresztą przeczuwała,że coś ze mną nie tak i myślę,że to jej sprawka.-oznajmił,a ja chyba poczułam ulgę.
-Rozmawiałem z trenerem.Powiedziałem mu,że zapisałem się na spotkania AA,a on obiecał,że jak tylko będę na nie regularnie chodził i starał się bardziej na treningach,to da mi drugą szansę.
-To super!Bartek,nawet nie wiesz jak się cieszę.-odparłam,naprawdę szczęśliwa z tego powodu.Wyglądało na to,że rzeczywiście zaczęło się wszystko powoli układać.Wierzyłam,że uda mu się pokonać te wszystkie trudności i zostanie w drużynie.
-To wszystko dzięki tobie.Dziękuję za to,że wtedy do mnie przyszłaś.
-Dzięki mnie wydarzyło się też wiele strasznych rzeczy.....Więc proszę cię,nie dziękuj,musiałam naprawić swoje szkody.Cieszę się,że między nami jest okej i że ty sobie radzisz.-oznajmiłam.



Wkrótce rzeczywiście zaczęłam wychodzić do ludzi.Spotkania z Olą i Karolem były częścią mojego nowego życia,bo Andrzej praktycznie w ogóle nie rozstawał się ze swoim najlepszym przyjacielem,a ja złapałam świetny kontakt z jego dziewczyną.Z resztą też widywałam się dosyć często.Pomiędzy mną i Bartkiem nie było już żadnej dziwacznej bariery,chociaż wciąż czułam kłucie w żołądku,kiedy rozmawiałam z nim na jakiś poważniejszy temat albo kiedy przez dłuższy czas patrzył mi oczy.Może po prostu nie chciałam go już nigdy więcej skrzywdzić i dlatego się tak zachowywałam.....Tak,to na pewno o to chodziło,bo o co innego mogłoby się rozchodzić?Chodziłam z chęcią na rehabilitację,odkąd moje życie towarzyskie zrodziło się na nowo nie lubiłam siedzieć bezczynnie w domu.Z jednej strony odpoczywałam i wieczorami naprawdę miło było posiedzieć w samotności,ale z drugiej strasznie mnie to dołowało i rozleniwiało.
Na moje szczęście wszystko układało się po mojej myśli,a ćwiczenia przynosiły efekty i już pomału zaczęłam kuśtykać na swojej lewej nodze,wciąż jednak potrzebując kul.Odczuwałam ból z każdym krokiem,ale sto razy bardziej wolałam to zamiast tego mojego kalectwa.Zapisałam się też na studia,chciałam w końcu normalnie zarabiać,a o swoim poprzednim fachu nie wiedziałam za wiele i postanowiłam,że czas się wykształcić na nowo.


Obudziłam się rano wcześniej niż Andrzej,jakaś taka niespokojna i z dziwnymi przeczuciami.Wstałam i podreptałam do kuchni zrobić sobie kawę.Nie lubiłam,gdy w domu było za cicho,więc postanowiłam włączyć telewizor obojętnie na jakim kanale i posłuchać o jakichś bzdurach.Stojąc po środku salonu nagle zorientowałam się,że czegoś mi brakuje.
-Andrzej!Chodź tu szybko!!!-zaczęłam wrzeszczeć.Po dosłownie kilku sekundach  środkowy wpadł do pokoju i o mało nie zabił się na śliskim parkiecie przy pierwszym zakręcie.
-Jezusie Chrystusie co się stało?-zapytał wybałuszając oczy z przerażenia.Nie odpowiedziałam tylko ruszyłam w jego stronę żwawym krokiem,zupełnie sama,bez niczyjej pomocy,bez kul,na obu nogach.
Z jego gardła wydobył się jakiś dziwaczny,nienaturalny,wysoki dźwięk i aż usiadł z wrażenia na podłodze.


Wpatrywałem się w nią osłupiały.Zupełnie nie wiedziałem co mam powiedzieć ani co zrobić.Zaczęła się śmiać,a jej oczy zaszły łzami.Ukucnęła przy mnie i wtuliła się we mnie z taką siłą,że wylądowałam plecami na zimnej podłodze.Uroniła kilka łez.
-Udało się nam.-wydukałem wzruszony.
Wpatrywała się w moją twarz z taką czułością,jak nigdy dotąd.Nie mogłem oderwać wzroku od jej niebieskich,pięknych oczu.Chwyciłem kosmyki jej włosów opadające na moją buzię i założyłem je jej za ucho.Musnąłem jej wargi starając się wyrazić przez ten pocałunek jak bardzo ją kocham i jak bardzo jestem szczęśliwy.Podniosłem się z ziemi nadal trzymając ją w ramionach i nie przestając całować.Oplotła mnie nogami w pasie,wplątując dłonie w moje włosy.Było tak jakoś inaczej niż zwykle.Czułem z każdym jej oddechem,z każdym ruchem,z każdym muśnięciem warg,dotykiem ciepłej,delikatnej skóry,z każdym zaciągnięciem się jej zapachem,że kocham ją do szaleństwa i że ona kocha mnie równie mocno.


-No to musimy to uczcić!-usłyszałam głos Karola w telefonie Andrzeja.Tak jak zarządził Karollo,tak się stało.Postanowiliśmy,że wyjdziemy razem na miasto,do kina,na jakąś kolację i po prostu spędzimy miło czas.
-Kto będzie oprócz Kłosa i Olki?-zapytałam,kiedy stroiłam się przed lustrem,a przed oczami mignęła mi postać Andrzeja szukającego swojej ulubionej koszulki.Ja nigdy nawet nie zwróciłam uwagę która to,bo Wronka wiecznie nosił jednakowe koszulki,jednokolorowe,bez wzorów,ewentualnie koszule.
-Facu,Uriarte i Włodi...A co?-mruknął przegrzebując kolejne szuflady i pułki,robiąc w nich taki bałagan,że aż mi serce pękało na myśl o tym ile czasu spędziłam na ich prasowaniu i składaniu.
-Nic.Tak,pytam.-przeglądnęłam się ostatni raz w lustrze i wyszłam nie mogąc patrzeć na tą rosnącą kupę ubrań na naszym łóżku.Związałam włosy w warkocz,maźnęłam usta błyszczykiem,wytuszowałam rzęsy i byłam już gotowa.Ubrana stałam w korytarzu,stąpając z nogi na nogę i czekając na moje ptaszysko.
-Gotowa?-kiedy wreszcie się pojawił,chwycił mnie za dłoń i popatrzył na mnie tym swoim łagodnym,ciepłym spojrzeniem.Zamykając za sobą drzwi i zbiegając po schodach czułam się tak jakby od tamtej chwili cały świat stał dla mnie otworem,a ja jestem wolna niczym ptak.


Mam wrażenie,że nieco monotonnie.Mam nadzieję,że jakoś to wyszło.
Do następnego:*