niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 14

Stałam tam niczym wmurowana w podłogę i wpatrywałam się w mojego mężczyznę na tle tego pięknego miejsca.
-Już wiem dlaczego nie było cię całe popołudnie.-stwierdziłam.
-Szukałem idealnego lokalu dla idealnej kobiety.-odparł,a ja po raz kolejny rozpłynęłam się z zachwytu.Posłałam mu szeroki uśmiech i rzuciłam się mu w ramiona.Pachniał tak cudownie, cytrynowym szamponem do włosów i perfumami.
-Dziękuję.-mruknęłam stając na palcach i całując go policzek.
Kiedy już usiedliśmy przy stoliku kelner przyniósł nam białe wino i przystawki.Zajadaliśmy się gawędząc wesoło i co chwilę skradając sobie nawzajem buziaki.Czułam się jak w niebie.

    ~*~
Kiedy mieliśmy już uciekać do domu Andrzej zniknął pod pretekstem udania się do toalety.Wstałam od stołu najedzona i napawałam się widokiem miasta po zmroku.Nagle usłyszałam dźwięk muzyki,dokładniej skrzypiec.Ciarki pojawiły się na całym moim ciele.Zamknęłam oczy wsłuchując się w tą cudowną melodie,a kiedy zorientowałam się,że  dochodzi ona tuż zza moich pleców,odwróciłam się szybko prawie tracąc równowagę.To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.Wronka stał na przeciwko mnie nieśmiało się uśmiechając i trzymając w rękach ogromny bukiet przepięknych róż.
Podszedł do mnie,odchrząknął i wręczył mi kwiaty,następnie przyklęknął na jedno kolano i wyciągnął w moją stronę małe,czerwone pudełeczko w kształcie serca,w środku którego znajdował się pierścionek..
-Karolino Ziółko czy zostaniesz moją żoną?
Wstrzymałam oddech,serce zaczęło mi łomotać,a w oczach pojawiły się łzy.
-Tak,oczywiście,że tak.-odparłam rzucając się w jego ramiona.
~*~
Obserwowałem ją jak śpi.Uwielbiałem to robić.Jej kręcone włosy opadały na jej nagie plecy,na jej twarzy widoczny był delikatny uśmiech,jej dłonie zaciśnięte były na poduszce.Byłem taki szczęśliwy widząc na jej palcu pierścionek zaręczynowy.Wkrótce miała zostać moją żoną,to było takie wspaniałe uczucie.Kilka miesięcy wcześniej wydawało mi się,że udało mi się z niej wyleczyć,że zrozumiałem,że kocha Bartka i że mnie nigdy nie będzie w stanie obdarzyć takim uczuciem.Wtedy  też pojawiła się Anastazja,piękna kobieta,która wydawała się mną interesować,a ja po prostu potrzebowałem by ktoś przy mnie był.Gdy Karolina miała wypadek i nie wiadomo było czy przeżyje uświadomiłem sobie,że nadal jest dla mnie najważniejsza,że nadal strasznie ją kocham,że pragnę by była moja.Stało się.Ona też się we mnie zakochała.Miałem świadomość tego,że gdyby nie ta cała amnezja,nadal byłaby z Kurkiem,przecież tak bardzo go kochała,widziałem jak na niego patrzyła,jaka była przy nim szczęśliwa.Miałem wyrzuty sumienia z powodu Bartka,ale ja naprawdę ją kochałem i nic więcej się nie liczyło oprócz tego,że mnie pamięta,że poznaje moje oczy,że liczy na mnie,że chcę żebym to ja przy niej był.Bałem się,że kiedy powróci jej pamięć,to ode mnie odejdzie,ale ona naprawdę mnie kochała i okazywała mi to każdego dnia.
-Dzień dobry mój przyszły mężu.-jej zaspany głos wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Dzień dobry moja przyszła żono.-musnąłem jej usta,a ona zamruczała wtulając się w mój tors.
-Nie mogę się doczekać,kiedy wrócimy do domu i pojedziemy do twoich rodziców.Uwielbiam przebywać z nimi,z Paulą i małym.No i mówiąc szczerze stęskniłam się trochę za tym zezowatym Kłosem i Olką...-stwierdziła,a ja się roześmiałem na wzmiankę o Karolu.Razem z Karoliną byli niczym rodzeństwo,uwielbiali sobie dożerać,czasami nawet bili się o to kto ma mieć dostęp do pilota albo kto zajmie miejsce przy oknie w samochodzie,ale naprawdę bardzo się lubili i skoczyliby za sobą w ogień.
-Jutro mamy samolot o 10:30.Pojedziemy do rodziców i zostaniemy u nich na kilka dni,zgoda?
-Tak.

~*~
-Chyba sobie ze mnie jaja robisz?!-krzyknęła zszokowana Ola,kiedy opowiedziałam jej o wieczorze z Andrzejem.Pokręciłam głową ze śmiechem i pomachałam jej dłonią przed oczami.Złapała ją i zaczęła przyglądać się pierścionkowi.
-Boże jaki piękny,musiał kosztować majątek.-stwierdziła,a ja dopiero teraz zorientowałam się jaką drogocenną rzeczą zostałam obdarowana.
-Zazdroszczę ci szczęściaro,jestem z tym durniem od siedmiu lat,a on nadal mi się nie oświadczył...-mruknęła,a ja posłałam jej pokrzepiający uśmiech.Upiła łyk swojej latte ze smutkiem wypisanym na twarzy.Poczułam się głupio.
-Karol ma mały móżdżek,może w końcu do niego dojdzie,że chcesz już oficjalnie być jego kobietą.-odparłam,a ona się roześmiała.
-Może masz rację.Zresztą nieważne,nie psujmy sobie tego miłego dnia.-oznajmiła i zmieniła temat.-Widziałam w Zarze taką piękną sukienkę musimy tam zaglądnąć i koniecznie muszę ją sobie kupić...
Jak powiedziała tak zrobiłyśmy,zapłaciłyśmy za swoje napoje i wyszłyśmy z kawiarni.Zaczęłyśmy buszować po sklepach i w niemal każdym Olka kupiła sobie coś na poprawę humoru.
-A co powiesz na to?-pomachałam jej przed oczami-fikuśnym,obcisłym,koronkowym body,a ona roześmiała się głośno.
-Jeśli po nocy w czymś takim się mi nie oświadczy,to chyba go wykastruję...-zażartowała i udała się do przymierzalni.Postanowiłam,że poszukam jakiejś bielizny dla siebie i zaczęłam się rozglądać za czymś co spodobało by się Wronce.Nagle ktoś zahaczył mnie ramieniem z taką siłą,że aż jęknęłam.
-Przepraszam.-mruknęła kobieta.Podniosłam na nią swój wzrok i zamarłam.
Anastazja.
-Ana,cześć.....Nic się nie stało.-mruknęłam rozmasowując bolące miejsce.Nie mogłam opanować drżenia głosu,tak dawno jej nie widziałam i szczerze mówiąc nie chciałam żebyśmy się kiedykolwiek jeszcze spotkały,ale no cóż...stało się.
-Cześć Karo.Kochana jak się masz?-zapytała,a ja nieświadomie uniosłam brew do góry ze zdziwienia.Nie chciałam być niemiła,ale naprawdę nie miałam ochoty z nią wesoło gawędzić,w moim życiu wszystko dobrze się poukładało i nagle pojawiła się ona.Czułam,że nie wróży to nic dobrego.
-Dobrze,dziękuję.-odparłam oschle wcale nie ukrywając swojej niechęci.
-Słyszałam od Bartka,że jesteście razem z Endrju.Widzę,że to coś poważnego.-stwierdziła z parszywym uśmiechem na twarzy wskazując na moją lewą dłoń.Miałam ochotę zetrzeć jej ten uśmieszek z twarzy.
-Szkoda tylko,że wszystko kosztem biednego Kurka,on także zamierzał ci się oświadczyć przed wypadkiem.Może jednak dobrze,że tego nie zrobił....-dodała,a mnie totalnie zamurowało.
Bartek zamierzał mi się oświadczyć? I w dodatku to ona była jedyną osobą,która o tym wiedziała?  O nie...Poczułam się jak coś w moim żołądku robi podwójne salto w tył i zrobiło mi się niedobrze.
-Masz kontakt z Bartkiem?Powiedział ci o tym?-jedynie to zdołałam z siebie wydusić.
-Tak.Widujemy się od jakiegoś czasu.-oznajmiła z satysfakcją wypisaną na twarzy,kiedy zobaczyła moją reakcje.
-Myślisz,że to mu się spodoba?-zapytała wskazując na czerwoną,skąpą bielizną.-Upss.Zapomniałam,przecież ty niczego nie pamiętasz.-posłała mi kolejny szyderczy uśmiech i odeszła,a ja stałam tam na środku sklepu ze łzami w oczach.I nagle zrobiło mi się jakoś tak gorąco i poczułam się taka słaba.Usłyszałam jedynie krzyk Olki i nie było już niczego.

~*~

Jedyne co czułam to ból.
Okropny.Przeszywający ból.
Fizyczny i psychiczny.
Obudziłam się w łóżku w czyjejś sypialni.Rozejrzałam się i dostrzegłam zdjęcia na komodzie.Musiałam zobaczyć kto to jest,żeby się przekonać gdzie jestem.
Ledwo wstałam obolała.
Czułam,że brakuje mi tchu.
Nie mogłam poruszyć lewą nogą.
Koszmar powrócił.
Pulsowały mi skronie.
Zaczynało brakować mi powietrza.
Czołgałam się na kolanach.
Chwyciłam ramkę w dłonie.
Bartek całujący jakąś kobietę w zaawansowanej ciąży.
Tą kobietą byłam ja.
Upuściłam fotografie na ziemię.
Wszędzie była moja krew.
Do pokoju wpadł Bartek.
-Kochanie musisz na siebie uważać,najważniejsze jest nasze maleństwo.-rzekł kładąc dłoń na moim ogromnym brzuchu.
Zaczęłam krzyczeć.
Ból się nasilał.
Nagle wszystko przepadło.


Ból zniknął.
Otworzyłam oczy.
Znowu znajdowałam się w jakimś obcym miejscu.
Leżałam w małym łóżku okryta różową kołderką w kucyki pony.
Wstałam i zaczęłam się rozglądać.
Przeraziłam się na widok swojego odbicia w lustrze.
Byłam młodą,na oko 13 letnią,nieco pulchną dziewczynką z długimi,jasnymi,falowanymi blond włosami,rumianymi policzkami i dużymi,niebieskimi oczami.
Drzwi od pokoju z hukiem się otworzyły.
Wtargnął do nich jakiś mężczyzna.
Był niski,nieco przy kości,ale wyglądał na miłego człowieka.
Na początku się wystraszyłam,ale później poczułam ulgę i się do niego przytuliłam.
-Przypomina mi pan mojego tatę,on też bardzo mnie kochał.-oznajmiłam,a on mnie pocałował.
Najpierw w czoło.
Później w policzki.
W usta.
I szyje.
Zaczęłam mu się wyrywać,ale trzymał mnie mocno.
Płakałam.
Uderzył mnie.
Zdarł ze mnie moją piżamkę w kolorowe misie.
Dotykał mnie.
Całował.
Zapewniał,że mnie kocha.
To bolało.


Ciemność.
Krzyki.
Moje krzyki.
-Kochanie spokojnie,to tylko zły sen.-usłyszałam znajomy,kojący głos i wtuliłam się w nagą,ciepłą klatkę piersiową mężczyzny.
-Może przełożymy ten jutrzejszy wyjazd na grób twoich rodziców.To budzi w tobie tyle emocji,że znowu wróciły te koszmary.-zaproponował.Zaświecił lampkę nocną,dzięki czemu mogłam mu się przyjrzeć.
Bartek.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu.
Sypialnia.
Łóżko.
Komoda.
Nasze zdjęcia.
-Jutro jest rocznica ich śmierci,musimy jechać.-odparłam.
Przytaknął i mnie przytulił.
Pocałowałam go.
Głaskał mnie po policzku.
Jego usta zjechały na moją szyję.
Na dekolt.
Pozbył się mojej koszuli nocnej.
Całował brzuch.
Uda.
Brakowało mi tchu.
Pulsowały mi skronie.
Przeszył mnie ból.
Zaczęłam krzyczeć.

Ból.
Pokój.
Łóżko.
Światło.
Pisk urządzeń.
Szpital.
Mój krzyk.
Ogień w gardle.
Andrzej.



Jestem razem z moim dziwacznym zakończeniem.Nie byłabym sobą,gdybym wciąż pisała o szczęściu,miłości i kolorowej tęczy.Mam nadzieję,że się Wam spodoba.Myślę nad zmianą wyglądu bloga,ale to jeszcze nic pewnego.W razie czego,przepraszam za wszelkie niedogodności.
Do następnego !