-Nawet nie wiesz jak się cieszę.-wykrzyknęłam,rzucając mu się na szyję.-Mogę jechać nawet teraz z tobą do sklepu po ten prezent.Wiem co lubi i co jej się podoba.Chodźmy.-porwałam torbę,chwyciłam go za ramię i wyszliśmy.
~*~
Wróciłem do domu około 23,a Karoliny nadal nie było.Siedząc na kolacji u Miguela,na którą rzecz jasna umówiła nas moja dziewczyna,próbowałem się do niej dodzwonić,ale bezskutecznie.
Byłem wściekły.Dobijałem się do Andrzeja,ale on też nie odbierał, obudziłem pół Skry pytając czy nie widzieli "zaginionej" dwójki,ale nikt nie miał pojęcia gdzie się podziewają.Nie mogłem przestać myśleć o najgorszym.Wiedziałem, że Andrzej podkochuje się w Karo, nie byłem ślepy,widziałem jak na nią patrzy i jak pożera wzrokiem. Nie chciałem robić awantur i okazywać swoją zazdrość,ale musiałem sobie parę rzeczy z nim wyjaśnić.Rozmawialiśmy i obiecał,że nie będzie próbował się do niej zbliżyć,a teraz co?!Przed oczami pojawiły mi się obrazy;ona w jego ramionach,ona w jego łóżku,jego usta na jej ciele.Wiedziałem,że Karolina mnie kocha,ale nie mogłem przestać wyobrażać sobie tego,co mogło się teraz pomiędzy nimi dziać.
Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i popędziłem do przedpokoju jak na złamanie karku.Ucieszyłem się,gdy zobaczyłem ją całą i zdrową.Miałem ochotę ją przytulić,ale wściekłość wzięła górę.
-Możesz mi powiedzieć gdzie ty do cholery jasnej byłaś?
Blondynka wytrzeszczyła swoje niebieskie oczy i zamarła.
-Możesz na mnie nie krzyczeć?- odburknęła zrzucając z siebie kurtkę i wywracając oczami.
-Jak mam nie krzyczeć skoro znikasz na cały dzień z facetem,który się w tobie buja?Wracasz o 12,nie odbierasz telefonów i masz mnie głęboko w dupie.-wyrzuciłem z siebie,może odrobinę za głośno.Rzadko się sprzeczaliśmy,chyba,że bywałem zazdrosny,a wtedy dochodziło do poważnych awantur.Widziałem jak zaczyna zawzięcie mrugać by odpędzić łzy.Zawsze płakała,kiedy była zdenerwowana albo bezsilna.Zrobiło mi się przykro,ale nie dawałem za wygraną.
-Czyli uważasz,że się z nim pieprzyłam,tak?!-wykrzyczała, krzyżując ręce na piersiach i świdrując mnie wzrokiem.
-A co mam myśleć,kiedy wracasz od niego w środku nocy?Nie spodziewałem się tego po tobie.-warknąłem i wróciłem do salonu,nie dopuszczając jej do słowa.Nie chciałem słuchać jej tłumaczeń,nie po tym jak wywinęła mi taki numer.Coś w środku mówiło mi,że wciąż jest moja i tylko moja,ale to nie zmieniało faktu,że czułem się podle.
~*~
Poczułam się jakby ktoś wbił mi nóż w plecy.Jak on mógł pomyśleć,że przespałam się z Andrzejem,no jak?!Dobrze wiedział jak bardzo go kocham i mimo wszystko posądził o zdradę.Musiałam mu wytłumaczyć o co chodzi,ale z drugiej strony obiecałam Andrzejowi trzymać język za zębami.Anastazja nie mogła się dowiedzieć o naszych planach,bo wtedy wszystko byłoby spisane na straty.Tak bardzo pragnęłam szczęścia tej dwójki,że doprowadziłam do nieszczęścia w swoim związku.Zachowałam się głupio znikając z Wroną na tak długo,ale naprawdę chciałam mu pomóc.Kiedy po długim,zimnym prysznicu wyszłam z łazienki,Bartek siedział w tym samym miejscu i w tej samej pozycji z rękami pod brodą,wpatrując się w nasze zdjęcie wiszące nad komodą.
-Możemy...-wychrypiałam,ale on wstał z fotela,popatrzył na mnie zaszkolnymi,smutnymi,niebieskimi oczami i poszedł do sypialni.
~*~
Nie przespałem prawie całej nocy,słuchając jak cicho łka w poduszkę.Bolało mnie to,że powodem jej łez byłem ja,ale bałem się z nią rozmawiać.Bałem się,że moje przypuszczenia okażą się prawdą.
Wstała rano o 7 i zwlekła się z łóżka.Słyszałem jak cicho na palcach skrada się do drzwi i zatrzymuje się tuż przy nich.Czułem,że mnie obserwuje.
-Kocham cię wielkoludzie.-szepnęła i wyszła.Po 20 minutach zostałem sam w domu i dopiero wtedy odważyłem się opuścić pokój.Zaparzyłem sobie kawę,wziąłem torbę i wyszedłem na trening.Po drodze wstąpiłem do kawiarenki,prowadzonej przez panią Różę,kupiłem kanapki i zadzwoniłem do Kuby.
-Znalazła się?-zapytał na wstępie zanim zdąrzyłem się przywitać.
-Może tak cześć albo coś.-mruknąłem,będąc pewny,że właśnie przewrócił oczami.
-Nie mam czasu na takie ceregiele.Lepiej opowiadaj.....
Dotarłem na trening trochę spóźniony,bo rozmawiając z Jaroszem odszedłem za daleko i później musiałem biegnąć z wywieszonym językiem.
Falasca nie należał do surowych i ostrych trenerów,ale i tak dostałem ochrzan.Szybko się przebrałem i gdy wróciłem na boisko,rozciągnięty i wymasowany przez moją dziewczynę Andrzej gawędził sobie wesoło z Zatorskim i Kłosem.Nie wytrzymałem,gdy go zobaczyłem takiego całego roześmianego i szczęśliwego. Zagotowało się we mnie i od razu do niego podszedłem.
-Bartek,cze....-nie dane mu było skończyć,bo jego nos zaliczył bliskie spotkanie z moją prawą pięścią.
-Kuraś,uspokój się.-Winiar odciągnął mnie od środkowego,trzymając za ramiona.Wściekłość wzięła górę i żadne słowa do mnie nie docierały.Wyrwałem mu się i jeszcze raz przyłożyłem Wronie w twarz.Rzuciłem się na niego,okładając gdzie popadnie.Andrzej wcale nie pozostawał mi dłużny i też pożądnie oberwałem.Chłopacy próbowali mnie z niego ściągnąć,ale zaparłem się jak wół.
Nie mogłem powolić zrujnować sobie życie.Nie mogłem pozwolić by mi i ją zabrał.
~*~
Usłyszałam jakieś wrzaski,więc postanowiłam sprawdzić co się dzieję.Wbiegłam na boisko i to,co zobaczyłam ścieło mnie z nóg.-Bartek!-wrzasnęłam i popędziłam do okładających się na podłodze chłopaków.Kiedy usłyszeli mój krzyk,oderwali się od siebie.
Kurek krwawił z łuku brwiowego i wargi,a Wrona miał chyba złamany nos.
-Co w was wstąpiło?Czy wyście oszaleli?!-zaczęłam swój monolog, wpatrując się w ich poobijane oblicza,a gdy Falasca wkroczył do akcji,popędziłam po lód i apteczkę.
Serce waliło mi jak oszalałe,a w oczach pojawiły się łzy.Dlaczego. wszystko się tak skomplikowało,no dlaczego?
Gdy wróciłam na salę,stanęłam z boku przysłuchując się wrzaskom Miguela.Pierwszy raz widziałam go w takim stanie,był aż bordowy ze złości.
-O występie w meczu z Resovią możecie pomarzyć.Nie wpuszczę was na boisko,nie ma szans.-oznajmił i kazał reszcie zawodników wracać do ćwiczeń.
Podeszłam do Bartka i bez słowa zaczęłam opatrywać jego rany.Nie mogłam uspokoić walącego serca,kiedy nie odrywał ode mnie wzroku.
-Karo,proszę powiedz cokolwiek.
Siedziałam cicho,ocierając cieknącą po jego twarzy krew.Nie wiedziałam co mam powiedzieć,miałam ochotę się rozpłakać jak małe dziecko i uciec stamtąd jak najdalej.
-Błagam cię.-wyszeptał.
-Nie mogę w uwierzyć w to,że twoja zazdrość zabrnęła tak daleko....-mruknęłam drżącym głosem,zalepiając plastrem jego łuk brwiowy.
Następnie przeniosłam się kilka krzesełek dalej by opatrzyć Wronę.
-Karolina....
-Nie chcę was słuchać,rozumiecie?Trzeba było myśleć zanim zaczęliście się okładać.Gratuluję dojżałości.Jedziemy do szpitala muszą wam założyć szwy.
Cześć.Dwójka nieco spóźniona,ale jest.Mam nadzieję,że jakoś to wyszło.
Do następnego:*
Hej ;)
OdpowiedzUsuńNo Bartek trochę przesadza. Nawet nie da jej wytłumaczyć.
No i ta bójka z Andrzejem. Nie dziwię się Karolinie, że jest wściekła i nie chce z nimi gadać.
Czekam na następny rozdział ;*